Są chwile, które nie zdarzają się aż tak często. Choćby taka jak
tak z niedalekiej przeszłości. Miałam do napisania naukowy tekst, walczę z
prokrascynacją, ale chcą nie chcąc zaczynam, bo deadline zbliża się
nie ubłagalnie. Piszę, piszę i piszę. Niby trwa faza twórcza, a jednak jakiś opór
ciągle jest. Aż nagle temat znów mnie interesuje. Odkrywam go na nowo. Jestem w
tym najciekawszym momencie, kiedy pisanie nie tylko mnie absorbuje, ale też sprawia
wielką przyjemność. Aż chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj. I jeszcze Mec, którego zawsze słucham przy pisaniu
tekstów naukowych.
„Cóż wiedza potrzebuje czasu, a
natchnienia nie da się zaplanować” mówiliśmy na studiach. Na szczęście tym razem też przyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz