sobota, 30 listopada 2013

Adwent

Jednym z moich ulubionych artystów jest Marek Grechuta. Jego piosenkami zachwycam się od małego. Pamiętam też koncert podczas opolskiego festiwalu, który poświęcony był właśnie temu artyście. A gdy dowiedziałam się o jego śmierci to na policzku pojawiła się łza.

Grechuty słucham bardzo często. Jego piosenki podtrzymują na duchu, pomagają przetrwać trudne chwile, niosą nadzieję i dają radość. Jedną z takich piosenek Grechuty jest żyj tą nadzieją. Buszując tu i tam natrafiłam na rekolekcje adwentowe oparte na refrenie tej piosenki.

"żyj tą nadzieją, co mieli Kolumb albo Bach,
żyj tą radością, dla której Chaplin wdziewał łach,
żyj z tym uśmiechem, który Mona Lisa ma,
żyj tym oddechem, który maratończyk zna" .

Wszystkim czytelnikom bloga życzę dobrych adwentowych dni i nocy, które otworzą nasze serca na przyjście Jezusa Chrystusa. 


poniedziałek, 25 listopada 2013

Skaryszewska

Wczoraj była niezwykła niedziela. Niedziela kończąca Rok Wiary, niedziela kończąca rok liturgiczny, niedziela Chrystusa Króla. Zawsze tego dnia moje serce biegnie myślami na Skaryszewską. Tak też było i wczoraj.

Skaryszewska, to niewielka uliczka na warszawskiej Pradze obok Dworca Wschodniego. Tam pod numerem 12 znajduje się kościół Księży Pallotynów. Piękna Świątynia, w której zawsze czułam się dobrze. Świątynia do której bardzo lubię chodzić. Takie Nowe Jeruzalem, a w centrum Paschalny Baranek, a nad nimi Chrystus Król. Niezwykły obraz Adama Styki, który kontemplować można godzinami...



Zainteresowanych zachęcam do odwiedzenia praskiego kościoła, albo tego realnego albo wirtualnego.

sobota, 23 listopada 2013

ludzioholiczka

Jak mnie tu dawno nie było.... Niestety mam problem z czasem. Od 12 listopada cierpię na jego chroniczny brak. Gdyby ktoś, coś wiedział jak można mi pomóc to czekam na propozycję ;). Póki co  żyję na ograniczeniach m.in. też towarzyskich. A to łatwe nie jest, bo oprócz tego wszystkiego co napisałam w swoim blogowym bio jestem też ludzioholoczką. Jestem uzależniona od spotkań, rozmów z innymi. Może dlatego, że mam do nich szczęście, jak mawia moja Chrzestna, i mogę czerpać z ich życiowej mądrości. 

piątek, 15 listopada 2013

oczekiwanie

W tym roku wyjątkowo czekam na Adwent, na roraty, na ranne wstawanie. Jakbym zapomniała jak to jest wstawać o 5! Jak to jest wstawać, kiedy ciemno i zimno za oknem. Dlaczego?? Może dlatego, że jesień w tym roku jest dla mnie bardzo pracowita. Obłęd różnych konieczności. Wszystko się piętrzy.  Wszystko jest na już, najpóźniej na jutro, a najlepiej na wczoraj. Poza tym rośnie stos nowych książek do przeczytania.  Jednak w tym całym listopadowym zabieganiu czegoś brakuje, na coś czekam... 




Może dlatego tak czekam na atmosferę grudniowego oczekiwania. Na duchowe przygotowania do Świat Bożego Narodzenia.

czwartek, 14 listopada 2013

węglowodany

Jest taka myśl, którą bardzo lubię. Podchodzę do niej z przymrużeniem oka, ale jeszcze częściej z uśmiechem. W listopadzie, kiedy za oknem jest jak jest i póki co inaczej nie będzie ona rozładowuje trudne sytuacje. Zatem myśl na dziś i nie tylko dla łasuchów:  

niedziela, 10 listopada 2013

tydzień bez fb

Szok, panika i niedowierzanie. A wszystko to za sprawą pewnego portalu społecznościowego, który z powodów technicznych ogłosił kilkudniową przerwę w działaniu czyli najnowszy skecz kabaretu Ani Mru Mru.

środa, 6 listopada 2013

wieczność

Czas ucieka, wieczność czeka to słowa, które znajdują się nad wadowickim zegarem. Słowa, do których odwoływał się Jan Paweł II. Słowa, które w listopadzie nabierają innego sensu…

Każdy z nas w większy czy mniejszy sposób przygotowuje się do drogi. Najdłuższej. Najważniejszej. Na drugą stronę istnienia. Bo jeśli jest życie, musi być i śmierć. Innej możliwości nie ma. Inaczej do Nieba się nie dostaniemy. Tylko przez śmierć. A przecież to Niebo jest celem! Jest kresem naszej wędrówki! Mój ulubiony wykładowca z lekkim przymrużeniem oka mówił:  byle do Nieba, a potem to już jakoś będzie

Tylko jest jeszcze coś "tu i teraz". Dlatego nie zmarnujmy tego czasu, jaki Bóg nam daje właśnie teraz. Drugi raz już go nie dostaniemy. Zróbmy wszystko aby Niebo po śmierci było nasze...

poniedziałek, 4 listopada 2013

Matka papieża

Wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek przepłakałam. Jestem wrażliwcem niepospolitym i tego się nie wstydzę... Płakałam nad śmiercią książkowych czy filmowych bohaterów. Zawsze w jednym momencie, kiedy jest śmierć. I choć się jej nie boję. Jestem na nią gotowa. To łzy po policzkach zawsze spływają mimowolnie. 

Ogromny podziw, fascynacje, ale też i łzy wywołała u mnie lektura najnowszej książki Mileny Kindziuk Matka Papieża. Z okruchów wspomnień, analizując dokumenty i archiwa powstał obraz kobiety niezwykłej. Kobiety, która stając przed dylematem narodzin i aborcji wybrała... 

Życie za życie? Jedno ma być ważniejsze niż drugie? Każde ma przecież te samą wartość. I każde jest święte - wierzyła mocno. Dane człowiekowi przez Boga. Takie zasady wyniosła z domu i ich pieczołowicie strzegła. Wiarę traktowała poważnie. Rozumiała, że albo ją przełoży na życie i zastosuje w praktyce albo nie powinna mówić o sobie, że jest wierząca.(...) Po rozmowie z mężem Emilia nie miała wątpliwości: Urodzi to dziecko! Przecież ono ma prawo żyć. Jak trzeba będzie, to ono da sobie radę, musi mu to tylko umożliwić. A cokolwiek się stanie, znaczy, że taka jest wola Boża. Z rezygnacji rodzi się to co wielkie. 

To najpiękniejszy fragment tej książki. Ukazujący to, co w powołaniu żony i matki jest najważniejsze. Zaryzykowała. Choć tak bardzo chciała żyć. Miała przecież dla kogo. Mąż, syn a jednak... Nie mogła uciec. Nie mogła zrezygnować. Owocem tej odważnej decyzji był Karol. Karol Józef Wojtyła. Papież. Dziś błogosławiony, a za kilka miesięcy święty.