poniedziałek, 27 maja 2013

dżentelmeni


Ostatnio sporo przebywam w męskich towarzystwie, a co za tym idzie mam wiele okazji do obserwacji Panów i ich zachowań. Zdecydowana większość z nich to dżentelmeni. Tak, tak! Przekonałam się o tym w różnych sytuacjach tych codziennych i tych spontanicznych :).  Zachowali się uprzejmie i wspaniałomyślnie wobec mnie i nie tylko... 

Lubię, kiedy młody człowiek ustępuje miejsca starszej pani czy tak jak ostatnio w piątek zaniósł po schodach do metra ciężką torbę z zakupami. Nie szczędziłam słów uznania i pochwały dla tego młodego człowieka. Lubię, kiedy chłopak troszczy się o panie w pobliżu, a nie tylko o swoją wybrankę serca. Jednak nie każdy mężczyzna jest dżentelmenem. A przecież kindersztuby można się nauczyć. Trzeba tylko albo aż chcieć. Jak coś to służę poradnikami ;). Dwa ostatnie zachowania bardzo mnie rozczarowały i niestety nie zmieściły się w moim kanonie dobrego wychowania. Nie będę opisywać, kto, co i gdzie zrobił tylko zachowam to dla siebie, a z obserwacji już wyciągnęłam wnioski. 

A czytelnikom mojego bloga przywołam myśl. Poznałam ją już jakiś czas temu zupełnie przypadkowo w towarzystwie jednego dżentelmena i zapisałam na kawiarnianej serwetce: mężczyzna traktujący kobietę jak księżniczkę udowadnia, że był wychowany przez królową


niedziela, 26 maja 2013

MAMA



Każdy z nas ma Mamę. Jedyną i niepowtarzalną. Wyjątkową! Dla każdego jest najlepsza. Robi najpyszniejsze ciasto, krupnik, naleśniki czy pierogi z truskawkami. Wszystko u Mamy smakuje najlepiej bo  nie ma jak u... 

Z dzieciństwa mam wiele wspomnień. To właśnie z Mamą spędziłam najwięcej czasu. Pamiętam modlitwę Mamy przy moim łóżkiem, szczególnie wszystkie nasze dzienne sprawy. Pamiętam jak na zakupach trzymałam się paska od jesionki aby się nie zgubić. Pamiętam jak płakałam, gdy musiała wyjechać.

A dziś bardzo lubię te wieczorne chwile, kiedy trwają rozmowy niedokończone. Chodź już późno, ale zawsze jest o czym rozmawiać. Dziękuję Mamo!

poniedziałek, 20 maja 2013

deadline


Ostatnio na zajęciach zleciłam napisanie wirtualnej wizytówki. Kreatywność studentów przerosła moje oczekiwania, a lekkość ich pióra dostarczyła mi wiele uśmiechu. Jednak najbardziej rozbawiło mnie pewne zdanie: To osoba pracowita i sumienna, która nigdy nie odkłada obowiązków do nadejścia „deadline’u”, dlatego także i tą pracę wysyłam już dziś – napisała studentka dwóch kierunków. Można? Można!

A jak jest u Ciebie z deadline’ami? Mi najlepiej pracuje się pod presją czasu, w systemie zadanie->termin->finito. Jak jest za dużo czasu wolnego to wkłada się prokrascynacja, ale o tym już wiecie :). W każdym bądź razie obsuweczek mieć nie lubię. Lubię mieć zrobione za pięć dwunasta, tak by była chwila na odpoczynek i ewentualne poprawki ;). Jednak nie zawsze jest to możliwe. Nie wszyscy rozumieją i szanują mój system. Pracuję w specyficznej instytucji z ludźmi żyjącymi w różnych kulturach i na wszystkich kontynentach. Toteż mam do czynienia z afrykańskim tempem pracy, a  przecież: 


czwartek, 16 maja 2013

kindults


Czytając jedną z naukowych książek zaskoczyło mnie pojęcie – kindults. Co to takiego? Zadałam sama sobie to pytanie, a potem zaczęłam pośpiesznie czytać. Jak widać to połączenie dwóch obcych  słów: „kid” (dziecko z niemieckiego) i „adult” (dorosły z angielskiego). Kidult to osoba w średnim wieku, która aktywnie uczestniczy w kulturze młodzieżowej i otacza się gadżetami o takim charakterze. Pewnego rodzaju dorosły, który dorosnąć nie chce i lubi drogie zabawki. Jest to wyśmienity konsumencki target, którego stan portfela ma ogromne znaczenie dla producentów.

Jednak Jordi Romañach, autor cyfrowej diety, odnosi to zjawisko do cyberprzestrzeni, w której spędzamy coraz więcej czasu. Wg niego to emocjonalni analfabeci, zdziecinniani pod wpływem zabawek nowych technologii, wciąż obecni w sieci, realizujący wyłącznie w sieci swoje potrzeby tak opisuje ich  w swojej książce. To ludzie zapatrzeni w okienko swoich smartfonów, tabletów czy laptopów. W  sieci przecież się nie można się nudzić. Wystarczy tylko wejść. Zawsze jest coś ciekawego, zawsze coś się dzieje. Ktoś coś wrzuci, ktoś się czymś podzieli, coś można zobaczyć. Jednak do tych informacji podchodzimy bezrefleksyjnie i powierzchownie.  Natłok tych mało cennych danych zabija naszą kreatywność.  

Aby nie stać się kindultsem trzeba tylko od czasu do czasu odizolować się od cyberprzestrzeni, zrobić sobie de-teching i starać się przeżyć głębiej relacje świata realnego. A jeszcze technologiczne gadżety też nie są wskazane ;). 

środa, 15 maja 2013

ojciec zapomina


Ostatnio czytam pewną mądrą książkę, która jest dla mnie skarbnicą życiowej mądrości. W niej natrafiłam na opowiadanie Ojciec zapomina. Historia ta  poruszyła moje serce i wyciągnęłam pewien złoty wniosek. 

Ty też możesz je przeczytać bądź posłuchać i zachować z niego to co dla Ciebie jest najważniejsze. 



poniedziałek, 13 maja 2013

nowe-stare hobby


Któż z nas nie lubi czekolady? Moja ulubiona to ta z okienkiem, z orzechami :). Oczywiście lubię też chocolate con churros, ale to tylko w Madrycie ;). Najlepiej w Chocolatería Valor przy placu Santa Martin :).  W dzieciństwie zajadałam się Królewską z Wedla. Przywoziła mi ją zawsze Ciocia. Ale i tak najważniejszy był papierek.... 




Jak byłam mała to z Ulą, moją siostrą zbierałyśmy papierki po czekoladzie. Mieliśmy całkiem imponującą kolekcję. Trzymałyśmy ją w pudełku po butach. To były nasze skarby. Do czasu.... do czasu, kiedy Mama ich nie spaliła. Lepiej nie pisać jaka była nasza reakcja jak się dowiedzieliśmy o popełnionej przez naszą Mamę zbrodni. 

Dziś rano wpadłam na pomysł, że powrócę do tego starego hobby i będę zbierać papierki po czekoladzie, ale tylko tych przywiezionych z różnych zakątków świata. Pierwszy już mam. Przywieziony z Karaibów. Dwa kolejne ze Szwajcarii i Słowacji czekają, a resztę mam nadzieję, że pomogą mi zebrać misjonarze. 



niedziela, 12 maja 2013

Chupa-Chups


Od dawna wiadomo, że połączenie słodyczy i dzieci kończy się zabrudzeniem dziecięcej buzi, rączek i ubranek. Dla dzieci to jakaś przygoda, a dla mam nowe zmartwienie i pranie przede wszystkim. Toteż Enric Bernat Fontlladosa doszedł do wniosku, że świat potrzebuje takiego produktu, który jadłoby się jak cukierek na widelcu. W 1958 roku wnuk zacnego cukiernika z Barcelony wymyślił cukierka na patyku. Pierwszy jego kształt był w kształcie piłki, a nazwał go GOL. Widząc usta w roli bramki, a cukierka jako piłki. Jednak to była mało marketingowa nazwa. Trafniejsza okazała się chups, od hiszpańskiego czasownika chupar, które oznacza lizać. Nazwa ewaluowała dodano jeszcze chupa, a logo dla Chupa-Chups zaprojektował sam Salvador Dali. Wpisując nazwę w kształt stokrotki. Projekt przyjął się od razu i pozostał do dziś. 


Lizakowi trochę jeszcze brakuje do emerytury, ale ciągle jest w dobrej formie, a raczej smaku ;). Nadal nic nie traci na popularności, a wręcz ciągle zaskakuje nowymi smakami.

czwartek, 9 maja 2013

dwa zaproszenia

Dawno chyba mnie tu nie było. Życie młodego naukowca niekiedy jest szalone. Szczególnie na 24 godziny przed konferencją. Kiedy referat w proszku, a wena zwleka z przyjściem. Przecież mogła by być punktualna. Choć raz na czas. Wena jest prokrascynatorką

Miało być nie o tym. A o akcji zaprośmy razem Franciszka do Polski. Internauci zmobilizowali się i postanowili zrobić akcję w social mediach. Zbierają podpisy pod zaproszeniem. Zapewniają, że będzie ono dostarczone do rąk własnych Ojca Świętego. 

Zmykam do swoich naukowych obowiązków. Za tydzień powtórka z rozrywki. Tym razem wyjazdowa. I do tego jeszcze jutrzejszy stresujący dzień... moje pierwsze ćwiczenia. A Ty? Wejdź tutaj.

Do szybkiego przeczytania!

P.S. A może wena czeka na zaproszenie <myśli>.

piątek, 3 maja 2013

deszczowo


Ostatnio z przyjaciółką stwierdziłyśmy, że my lubimy sobie ponarzekać, pobiadolić jak to mamy pod górkę, bo ciągle albo wieje, albo pada, a na szczyt jeszcze dalekooo etc. A przecież jedna z mądrych myśli mówi:


a druga dodaje:



Nikt z nas nie żyje odcięty od jakichkolwiek problemów i zmartwień ;/. Najważniejsze to przezwyciężyć ciężkie chwile w deszczu, aby nauczyć się w nim tańczyć. Kiedyś pojawi się słońce i zobaczymy tęczę :). A potem już tylko będziemy poszukiwać ósmego jej koloru.   

środa, 1 maja 2013

człowieczy los


Ostatnimi czasy przechodzę zachwyt nad życiem i twórczością jednej artystki. Ten zachwyt związany jest z serialem, który emituje TVP. Niestety oglądałam tylko trzy odcinki i na każdym z nich płakałam.

Znam wiele biogramów polskich artystów, bo swego czasu to była część mojej dziennikarskiej pracy, ale Anny German w Polskim Radiu nie było mi dane poznać. Przypuszczam, że zdecydowana większość Polaków też jej nie znała. Bo ona wielką gwiazda jest w Rosji, a nie Polsce :(.  

Wymienianie festiwali i nagród, jakie na nich zdobywała, zabrałoby sporo miejsca. Lepiej posłuchać jej krystalicznego głosu w pełnych liryzmu i mądrości utworach choćby na Youtube’ie, gdzie są słuchane i komentowane do dziś. Większość jej piosenek stała się przebojami - napisał Andrzej Siciński w artykule o artystce.

I choć nie przepadam za żeńskimi głosami to głos Anny German mnie urzeka. Jest niepowtarzalny. Jest anielski. A piosenka człowieczy los, od dziś należy do moich ulubionych. Niech jej refren stanie się zadaniem do zrealizowania w naszej codzienności.