Czytając jedną z naukowych książek
zaskoczyło mnie pojęcie – kindults. Co to takiego? Zadałam sama sobie to pytanie, a potem zaczęłam pośpiesznie czytać. Jak widać to połączenie dwóch obcych słów: „kid” (dziecko z niemieckiego) i „adult” (dorosły z angielskiego). Kidult to
osoba w średnim wieku, która aktywnie uczestniczy w kulturze młodzieżowej i otacza się
gadżetami o takim charakterze. Pewnego rodzaju dorosły, który dorosnąć nie chce
i lubi drogie zabawki. Jest to wyśmienity konsumencki target, którego stan
portfela ma ogromne znaczenie dla producentów.
Jednak Jordi Romañach, autor cyfrowej diety, odnosi to zjawisko do cyberprzestrzeni,
w której spędzamy coraz więcej czasu. Wg niego to emocjonalni
analfabeci, zdziecinniani pod wpływem zabawek nowych technologii, wciąż obecni
w sieci, realizujący wyłącznie w sieci swoje potrzeby tak opisuje
ich w swojej książce. To ludzie
zapatrzeni w okienko swoich smartfonów, tabletów czy laptopów. W sieci przecież się nie można się nudzić. Wystarczy
tylko wejść. Zawsze jest coś ciekawego, zawsze coś się dzieje. Ktoś coś wrzuci,
ktoś się czymś podzieli, coś można zobaczyć. Jednak do tych informacji
podchodzimy bezrefleksyjnie i powierzchownie.
Natłok tych mało cennych danych zabija naszą kreatywność.
Aby nie stać się kindultsem trzeba tylko
od czasu do czasu odizolować się od cyberprzestrzeni, zrobić sobie de-teching i
starać się przeżyć głębiej relacje świata realnego. A jeszcze technologiczne gadżety też nie są wskazane ;).
Według kobiet faceci to wieczne dzieci, które z wiekiem bawią się tylko droższymi zabawkami ;) A Ty jak uważasz?
OdpowiedzUsuń