poniedziałek, 29 kwietnia 2013

rowerek



Kochani, wybaczcie mi brak nowych postów.  Dynamizm życia i nawał pracy oderwał mnie trochę od systematycznego blogowania. Zresztą systematyczność to nie jest moja najlepsza strona ;/.  Poza tym przyszła wiosna. Już można wyjść z domu zmieniając tylko buty :). Kiedy już zmienię te buty to zbiegam do garażu, wyciągam rower i jadę przed siebie.  To przed siebie to zazwyczaj dwie trasy krótsza i dłuższa. Obie wiodą przez las. Obie ciągle mnie zachwycają. Pomagają odpocząć po zwariowanym dniu. Pomagają cieszyć się się małymi chwilami codzienności.

Może się walić, palić, ale rowerek na deserek być musi! Także i dziś :). Do miłego!

środa, 24 kwietnia 2013

udomowieni



Trzeba stworzyć dom,
Żeby mieć do czego wracać
Upchać miłość tam w każdy kąt
Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca
I kochaj, i kochaj, zbudujesz dom

Wybuduję dym z komina
I rupieci pełen strych
W kącie my nad lampką wina
Koty trzy, koty trzy
Gdzieś, za szafą, zadomowi się nam świerszcz
Jak ćmy wpadną przyjaciele, 
Tylko wierz, mocno wierz, mocno wierz

Trzeba stworzyć dom,
Żeby mieć do czego wracać
Upchać miłość tam w każdy kąt
Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca
I kochaj, i kochaj, zbudujesz dom

Ziemię wokół zrównam z ziemią
Głośno skrzypieć będą drzwi
A wieczorem sen o domu
Niech się śni, niech się śni
Ty posadzisz w każdym oknie złoty kwiat
A nad nami dach i niebo
To nasz świat, cały świat, cały świat

Trzeba stworzyć dom,
Żeby mieć do czego wracać
Upchać miłość tam w każdy kąt
Więc marzenia miej, bo to nie jest ciężka praca
I kochaj, i kochaj, zbudujesz dom

Kiedy pierwszy raz usłyszałam piosenkę udomowieni zachwyciło mnie nie tylko brzmienie skrzypiec, góralski power połączony z nowoczesnością, barwa głosu wokalisty, ale przede wszystkim słowa. Były i ciągle są mi wyjątkowo bliskie. Dawały nadzieję i pomagały wierzyć, że cel zostanie osiągnięty. Dlaczego? 

Piosenka pojawiła się w 2010 roku, kiedy to rozpoczęło się moje czekanie na własny kąt. Towarzyszyła mi przy obserwacji budowy. Towarzyszyła mi, kiedy marzyłam, aby wrócić już do siebie. To marzenie się spełniło. Stworzyłam dom! Dziś mija rok, odkąd mieszkam na swoim. Oczywiście to nie byłoby możliwe gdyby nie moja rodzinka, RODZICE i Rodzeństwo.  Wiem, jakie było to dla nich trudne. Na początku wydawało się wręcz niemożliwe. Jednak udało się! DZIĘKUJĘ

P.S. Mis amigos wpadać mogą zawsze. Choć są tacy co mnie jeszcze nie odwiedzili... A piosenka towarzyszy mi nadal, bo marzenia trzeba mieć…..

sobota, 20 kwietnia 2013

café



Kawa lubię to. Nie pijam jej codziennie. Nie jest dla mnie jak H2O. Mogę się bez niej obejść. Jednak jej niepowtarzalny smak z nutką uroku i piękna daje radość. Kawa ma coś w magicznego. Pita w pośpiech nie smakuje. Ona wymaga uwagi i szacunku. Pita w samotności traci swoje walory. Lubię rozmowy przy kawie i ten klimat. Piję ją zazwyczaj z przyjaciółmi. Piję ją na konferencjach i na spotkaniach. Piję ją gdzieś.

Zawsze lubiłam i będę lubić caffe latte czy café con leche. Dziś smakuje mi Almondino w Coffee Heaven. Pycha! I ta, którą podaje się w pokoju B48 o wyjątkowym lekko-słodkim smaku… 


Jednak są takie smaki kaw, których się nie zapomina :). Pamiętam cappuccino, które wypiłam w drodze do Neapolu. Wspaniałe! Chociaż to było pięć lat temu to, tego smaku jeszcze długo nie zapomnę. 

Pamiętam też smak i zapach kawy parzonej po turecku. Tę umiejętność zdobyłam w kapucyńskiej kuchni w Mersin pod okiem Kurdyjki. Dziś parzę ją tylko dla nielicznych. Zawsze zgodnie ze wskazówkami w specjalnym tygielku przywiezionym z Turcji. Jednak nie każdemu jej charakterystyczny smak i zapach odpowiada.  Tylko nieliczni kawosze doceniają jej charakter, który zapewnia pełnię smaku i aromatu.

Tak jak wszędzie szukam złotego środka, tak samo będę ciągle szukać nowego i niepowtarzalnego smaku kawy…. 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

konfesjonał

Bardzo lubię książki Karen Kingsbury. Są dla mnie skarbnicą życiowej mądrości. Nauczyłam się z nich wiele. W pewien sposób wpłynęły na moją relacje do Pana Boga. To książki chrześcijańskie, w których Bóg jest zawsze w centrum. Jednak brakuje mi w nich czegoś… Czegoś dla mnie bardzo cennego…. sakramentu pojednania. Kiedy bohater książki, popełni błąd, kiedy kogoś zrani, kiedy złamie Boże Przykazania, miota się z tym sam, musi wybaczyć samemu sobie. Owszem przeprasza Pana Boga w modlitwie. Wyznaje skruchę. Nie idzie jednak do konfesjonału, w którym czeka na niego sam Bóg w osobie kapłana. Nie otrzymuje rozgrzeszenia. Nie ma tego widzialnego znaku niewidzialnej łaski. W naszym Kościele rzymsko-katolickim jest inaczej. W walce ze swoimi słabościami i  grzechami jest spowiedź. W niej katolik jedna się z Bogiem i powraca do stanu łaski uświęcającej. A takim „bonusem” Pana Boga są cenne rady i duchowe wsparcie w walce ze swoimi słabościami od spowiednika oczywiście. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

paradoks wyboru

Taka nasza ludzka natura, że nie lubimy sytuacji, w których nie mamy możliwości wyboru. Nie zadowala nas tylko jedna opcja. Czujemy się źle, czegoś nam brakuje... Wydaje się nam, że więcej alternatyw postawi w nas dogodniejszej sytuacji i podejmiemy lepszą decyzję…  Gdy tych opcji pojawia się zbyt wiele i nie jesteśmy zdecydowanie przekonani do jednej, to czujemy się nie najlepiej. Nie wiemy co zrobić, co wybrać. Zastanawiamy się, a kiedy już podejmujemy decyzję myślimy jeszcze, że może odrzucona opcja byłaby lepsza.  Czas przeznaczamy na sam wybór, a mniej na cieszenie się.  Ta wolność wyboru prowadzi nas do pewnego rodzaju paraliżu, wywołuje strach, a niekiedy nadmiar tych możliwości rodzi brak decyzji.  

Dlaczego mniej znaczy więcej? Odpowiedź znajdziesz tutaj

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

budzik

Choć w moim rodzinnym domu panuje zasada rano wstaniesz, to więcej zrobisz. To poniższa myśl mi się bardzo podoba :). Będę ją powtarzać często i gęsto, szczególnie Mamie, kiedy będzie mnie rano budzić ;p. 


A i jeszcze, żeby nie było. Pracę zaczynam o 7 czyli wstaję o 5. A jak mam dzień wolny to max 6.30 :). Fakt faktem, że budzi mnie ulubiona piosenka więc poranek od razu jest przyjemniejszy. Stąd może brak problemów ze wstawaniem? A może to moja Mama odniosła sukces wychowawczy?

środa, 3 kwietnia 2013

prokrascynacja


Ten post miałam napisać wczoraj, ale lektura jednego artykułu mnie przeraziła…. Nawet zabrakło mi odwagi, aby wykonać test. Zostawiłam go na później.

Zaraz,  zrobię to później, jeszcze mam czas, żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce to wyrażenia dobrze znane. Wypowiadamy je kiedy mamy coś zrobić, a ochoty brak. Podejmujemy stanowczą decyzję, że zrobimy to później albo następnego dnia. Następnego dnia odkładamy  na wieczór, z wieczora na noc etc. Każdemu z nas zdarzyło się zwlekać. Zwlekanie to pewnego rodzaju strach przed wykonaniem danej czynności. Zabiera nam więcej czasu i energii niż wykonanie samej czynności. To zwlekanie doczekało się nawet swojego terminu prokrascynacja. Jak podaje fachowa literatura prokrascynacją nazywamy chorobliwe odkładanie czegoś na później. Tendencję do nieustannego przekładania czynności wg naukowych badań mają perfekcjoniści. To właśnie oni zazwyczaj rozważnie przekonują samych siebie, że lepiej zrobić to w bardziej sprzyjających okolicznościach.

Perfekcjonistką nigdy nie byłam i nie będę ;). Właśnie dziś,  a nie jutro przezwyciężyłam samą siebie. Zrobiłam test,  8/9 odpowiedzi przeczących. Kamień z serca… Prokrascynatorem nie jestem.  A Ty?