sobota, 20 kwietnia 2013

café



Kawa lubię to. Nie pijam jej codziennie. Nie jest dla mnie jak H2O. Mogę się bez niej obejść. Jednak jej niepowtarzalny smak z nutką uroku i piękna daje radość. Kawa ma coś w magicznego. Pita w pośpiech nie smakuje. Ona wymaga uwagi i szacunku. Pita w samotności traci swoje walory. Lubię rozmowy przy kawie i ten klimat. Piję ją zazwyczaj z przyjaciółmi. Piję ją na konferencjach i na spotkaniach. Piję ją gdzieś.

Zawsze lubiłam i będę lubić caffe latte czy café con leche. Dziś smakuje mi Almondino w Coffee Heaven. Pycha! I ta, którą podaje się w pokoju B48 o wyjątkowym lekko-słodkim smaku… 


Jednak są takie smaki kaw, których się nie zapomina :). Pamiętam cappuccino, które wypiłam w drodze do Neapolu. Wspaniałe! Chociaż to było pięć lat temu to, tego smaku jeszcze długo nie zapomnę. 

Pamiętam też smak i zapach kawy parzonej po turecku. Tę umiejętność zdobyłam w kapucyńskiej kuchni w Mersin pod okiem Kurdyjki. Dziś parzę ją tylko dla nielicznych. Zawsze zgodnie ze wskazówkami w specjalnym tygielku przywiezionym z Turcji. Jednak nie każdemu jej charakterystyczny smak i zapach odpowiada.  Tylko nieliczni kawosze doceniają jej charakter, który zapewnia pełnię smaku i aromatu.

Tak jak wszędzie szukam złotego środka, tak samo będę ciągle szukać nowego i niepowtarzalnego smaku kawy…. 

2 komentarze:

  1. Brawo Karolino!
    "Święta" racja, że kawa w samotności traci swoje walory. To napój wspólnototwórczy.
    Ciekawe, czy gdyby była znana w czasach Pan Jezusa, czy zapraszałby On swoich rozmówców na kawe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojcze, dziękuję :). Przypuszczam, że Nasz Pan lubiłby spotkania przy kawie :) A czymże byłoby moje studiowanie bez misjologicznej kawy?

    OdpowiedzUsuń