Kawa lubię to. Nie pijam jej codziennie. Nie jest dla mnie
jak H2O. Mogę się bez niej obejść. Jednak jej niepowtarzalny smak z
nutką uroku i piękna daje radość. Kawa ma coś w magicznego. Pita w pośpiech nie
smakuje. Ona wymaga uwagi i szacunku. Pita w samotności traci swoje walory. Lubię rozmowy przy kawie
i ten klimat. Piję ją zazwyczaj z przyjaciółmi. Piję ją na konferencjach i na
spotkaniach. Piję ją gdzieś.
Zawsze lubiłam i będę lubić caffe latte czy café con leche. Dziś smakuje mi Almondino w Coffee Heaven.
Pycha! I ta, którą podaje się w pokoju B48 o wyjątkowym
lekko-słodkim smaku…
Jednak są takie smaki kaw, których się nie zapomina :). Pamiętam
cappuccino, które wypiłam w drodze do Neapolu. Wspaniałe! Chociaż to było pięć
lat temu to, tego smaku jeszcze długo nie zapomnę.
Pamiętam też smak i zapach kawy parzonej po turecku. Tę
umiejętność zdobyłam w kapucyńskiej kuchni w Mersin pod okiem Kurdyjki. Dziś parzę
ją tylko dla nielicznych. Zawsze zgodnie ze wskazówkami w specjalnym tygielku
przywiezionym z Turcji. Jednak nie każdemu jej charakterystyczny smak i zapach odpowiada.
Tylko nieliczni kawosze doceniają jej
charakter, który zapewnia pełnię smaku i aromatu.
Tak jak wszędzie szukam złotego środka, tak samo będę ciągle szukać nowego
i niepowtarzalnego smaku kawy….
Brawo Karolino!
OdpowiedzUsuń"Święta" racja, że kawa w samotności traci swoje walory. To napój wspólnototwórczy.
Ciekawe, czy gdyby była znana w czasach Pan Jezusa, czy zapraszałby On swoich rozmówców na kawe?
Ojcze, dziękuję :). Przypuszczam, że Nasz Pan lubiłby spotkania przy kawie :) A czymże byłoby moje studiowanie bez misjologicznej kawy?
OdpowiedzUsuń