Ostatnio spotkałam się z dość ciekawym zjawiskiem "nerwica
weekendowa". Tak! Coś takiego istnieje. A może Ty też tego doświadczasz?
"Nerwica weekendowa" to społeczna choroba naszych czasów. My z pokolenia Y i pewnie nie tylko my, przez pięć dni w tygodniu pracujemy ciężko
i dużo. Żyjemy od weekendu do weekendu. Odliczając dni czekamy na piątek. Kiedy
jednak nadchodzi weekend biegniemy dalej, załatwiamy to co załatwione nie
zostało, bo przecież tak wiele rzeczy trzeba nadgonić. Zakupy, sprzątanie to
normalka. A do tego zaległy projekt, dźwięki do poniedziałkowego programu czy
artykuł do napisania. Nie potrafimy sobie zorganizować odpoczynku w ciszy i w
spokoju, w którym zajęlibyśmy się bliskimi czy nawet sobą. Zawsze coś ;/. A kiedy
już przyjdzie ta upragniona chwila wolności, kiedy nie mamy nic do zrobienia,
kiedy nie musimy się spieszyć czujemy się ŹLE. Nie potrafimy uwierzyć, że mamy
czas wolny, że możemy się odprężyć. Czegoś zwyczajnie nam brakuje...
Mnie na szczęście ten problem nie dotyczy :) Weekend jest od odpoczywania a nie od biegania. Czas to chyba zrozumieć ;)
OdpowiedzUsuńZrozumieć to jedno, a wcielić w życie to drugie. Nie wiem kim jesteś, ale na pewno jesteś weekendowym szczęściarzem!
OdpowiedzUsuńGrunt to umieć postawić sobie pewną granice między pracą a odpoczywaniem. Pn-Pt pracuję i w momencie wyjścia z pracy wszystko zostawiam za sobą. Przychodzę do domu i odpoczywam, nie ma żadnego pracowania, gonienia itp. Przychodzi weekend i poza sprzątaniem domu podobnie odpoczynek, odpoczynek i jeszcze raz odpoczynek ;)
OdpowiedzUsuńWojtku, tą możliwość daje Ci praca, która ma wymiar 40h i odbywa się tylko w biurze. Przypuszczam, a nawet jestem pewna, że Twoja Siostra nie ma już tej możliwości. Na nią w domu czeka książka do przeczytania, artykuł naukowy czy kolejny paragraf pracy doktorskiej do napisania. U mnie jest podobnie. Praca etatowa to tylko 1/5 moich codziennych obowiązków.
OdpowiedzUsuń