poniedziałek, 4 marca 2013

Pablo de Tarso


Dokładnie dwa lata temu, w godzinach popołudniowych byłam w Tarsie. Odwiedziłam Kogoś mi bardzo bliskiego. Kogoś, kto odegrał wielką rolę w moim życiu. Kogoś, kogo portret wisi w moim domu. Tym kimś jest Św. Paweł. Najważniejszy misjonarz i teolog wczesnego chrześcijaństwa. Apostoł Narodów. Postać, która wpłynęła na zmianę biegu historii. 

Paweł z Tarsu był zwykłym człowiekiem zatroskanym o sprawy dnia codziennego. Posiadał wady: wybuchowy, nerwowy, nie uznawał sprzeciwu. Potrafił jednak przemienić się wewnętrznie i wydobyć z siebie to co miał najlepsze dla Służby Kościoła. Umiał dostosować się do środowiska, spotykanych ludzi i niespodziewanych okoliczności. Nie zamykał się w swoim myśleniu, ale był otwarty na innych, wiedząc, że Chrystus chce zbawić wszystkich bez wyjątku. Ciągle w drodze. Gdyby nie męczeńska śmierć podróżom nie byłoby końca. Człowiek głębokiej modlitwy, który miał przestrzeń zarezerwowaną tylko dla Boga. Ciągle ją pielęgnował. Jego życie było jednym zadaniem, misją do wypełnienia. Załatwiał tylko to, co było konieczne. Miał świadomość, że na odpoczynek, szukanie spokoju i poznawanie świata będzie czas później.

Nigdy nie zapomnę tego piątkowego popołudnia. Nigdy nie zapomnę czasu i intencji, z którą pojechałam do Tarsu. Nigdy nie zapomnę tego ciepłego powiewu wiatru. Na zawsze zapamiętam Tars w promieniach ciepłego marcowego słońca, studnię z ogrodem i kościół, który dziś jest tylko muzeum. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz