Wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek przepłakałam. Jestem wrażliwcem niepospolitym i tego się nie wstydzę... Płakałam nad śmiercią książkowych czy filmowych bohaterów. Zawsze w jednym momencie, kiedy jest śmierć. I choć się jej nie boję. Jestem na nią gotowa. To łzy po policzkach zawsze spływają mimowolnie.
Ogromny podziw, fascynacje, ale też i łzy wywołała u mnie lektura najnowszej książki Mileny Kindziuk Matka Papieża. Z okruchów wspomnień, analizując dokumenty i archiwa powstał obraz kobiety niezwykłej. Kobiety, która stając przed dylematem narodzin i aborcji wybrała...
Życie za życie? Jedno ma być ważniejsze niż drugie? Każde ma przecież te samą wartość. I każde jest święte - wierzyła mocno. Dane człowiekowi przez Boga. Takie zasady wyniosła z domu i ich pieczołowicie strzegła. Wiarę traktowała poważnie. Rozumiała, że albo ją przełoży na życie i zastosuje w praktyce albo nie powinna mówić o sobie, że jest wierząca.(...) Po rozmowie z mężem Emilia nie miała wątpliwości: Urodzi to dziecko! Przecież ono ma prawo żyć. Jak trzeba będzie, to ono da sobie radę, musi mu to tylko umożliwić. A cokolwiek się stanie, znaczy, że taka jest wola Boża. Z rezygnacji rodzi się to co wielkie.
To najpiękniejszy fragment tej książki. Ukazujący to, co w powołaniu żony i matki jest najważniejsze. Zaryzykowała. Choć tak bardzo chciała żyć. Miała przecież dla kogo. Mąż, syn a jednak... Nie mogła uciec. Nie mogła zrezygnować. Owocem tej odważnej decyzji był Karol. Karol Józef Wojtyła. Papież. Dziś błogosławiony, a za kilka miesięcy święty.