"Marcelino chleb i wino" to słowa, które
towarzyszyły mi od samego rana. Nie wiedziałam co oznaczają, ani skąd wzięły się
w mojej głowie. Jak przystało na dziennikarkę śledczą postanowiłam to
sprawdzić ;). Wygooglowałam i dowiedziałam się, że to hiszpańska legenda.
Głównym bohaterem jest Marcelino,
chłopiec znaleziony w zakonnym ogrodzie. Przygarnięty, wychowany, a przede wszystkim
otoczony troskliwą miłością franciszkańskich zakonników. Pewnego dnia znajduje
swojego przyjaciela. Kogoś, kto jest tajemniczy,
a zarazem dobrze znany. KTOŚ, kto wkracza i cudownie przemienia życie małego
chłopca.
Do
książki jeszcze nie dotarłam, ale przed chwilką skończyłam oglądać pierwszą filmową adaptację z 1955 roku w reżyserii Ladislao
Vajda. Jestem oczarowana! Jeszcze
łza się kręci w oku. Kreacja aktorska małego Pabita Calvo cudowna. Jednak najważniejsze
jest przesłanie, które pokazuje, że nasza postawa wobec Boga powinna być pełna
ufności, że czasami nasze pytania są zbędne. Trzeba tylko albo aż ZAUFAĆ. Przecież to
właśnie "zaufanie jest jedynym sposobem na odkrywanie tego, co przyniesie nam
jutro".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz