Ostatnio sporo przebywam w
męskich towarzystwie, a co za tym idzie mam wiele okazji do obserwacji Panów i
ich zachowań. Zdecydowana większość z nich to dżentelmeni. Tak, tak! Przekonałam
się o tym w różnych sytuacjach tych codziennych i tych spontanicznych :). Zachowali się uprzejmie i wspaniałomyślnie wobec mnie i nie tylko...
Lubię, kiedy młody człowiek ustępuje miejsca starszej pani czy tak jak ostatnio w piątek zaniósł po schodach do metra ciężką torbę z zakupami. Nie szczędziłam słów uznania i pochwały dla tego młodego człowieka. Lubię, kiedy chłopak troszczy się o panie w pobliżu, a nie tylko o swoją wybrankę serca. Jednak nie każdy mężczyzna jest dżentelmenem. A przecież kindersztuby można się nauczyć. Trzeba tylko albo aż chcieć. Jak coś to służę poradnikami ;). Dwa ostatnie
zachowania bardzo mnie rozczarowały i niestety nie zmieściły się w moim kanonie
dobrego wychowania. Nie będę opisywać, kto, co i gdzie zrobił tylko zachowam
to dla siebie, a z obserwacji już wyciągnęłam wnioski.
A czytelnikom mojego bloga przywołam myśl. Poznałam ją już jakiś czas temu zupełnie przypadkowo w towarzystwie jednego dżentelmena i zapisałam na kawiarnianej serwetce: mężczyzna traktujący
kobietę jak księżniczkę udowadnia, że był wychowany przez królową.